Chcemy być po jasnej stronie mocy, więc się oburzamy. W oglądanych wiadomościach policja zatrzymuje pijanego kierowcę, który potrącił pieszego na pasach i nagle ktoś kieruje pytanie do mnie: „Wsiadłbyś do auta po kielichu?”. Następuje reakcja, oburzenia:„Nigdy w życiu!”. Jak można nawet zadać takie pytanie?
Oburzamy się, żeby wyrazić niezadowolenie. „Zjesz trochę więcej fasolki?” „Nigdy w życiu!” Oburzenie jest tym bardziej istotne kiedy dotyczy obrony kogoś, kogo posądzono o coś czego nie zrobił. Jak tak można! To niesprawiedliwe! To krzywdzące! Ja bym tak nie zrobił – nigdy w życiu! Oburzając się solidaryzujemy się z osobą, którą uważamy za pokrzywdzoną. Biblia też nie jet wolna od oburzenia. Paweł wyraża takie oburzenie na samą myśl, żeby będąc pod łaską nazwać prawo grzechem lub uważać, że to co dobre – prawo – stało się dla człowieka śmiercią. W obu wersetach 7 i 13 siódmego rozdziału listu do Rzymian Apostoł woła μὴ γένοιτο (me genoito) – nigdy w życiu. Nie jest więc oburzenie charakterystyczne tylko dla przestrzeni ludzkiej codzienności, ale dotyczy także przestrzeni Bożego objawienia. Czy Bóg jest zły? Nigdy w życiu! Czy Bóg nie jest miłością? Nigdy w życiu! Czy Bóg jest niesprawiedliwy? Nigdy w życiu! Wobec takich pytań czujemy wręcz obowiązek, by stanąć w obronie Boga, którego ktoś potraktował nie fair zadając takie pytania. Jesteśmy dalej po jasnej stronie mocy.
Lata temu usłyszałem w telewizji coś o Kalwinie i predestynacji. To był skrót jakichś wydarzeń dotyczących jakiegoś tam kościoła, który nazywał się reformowanym, a dziennikarz pokrótce stwierdził, że ludzie z tego kościoła wierzą, że Bóg jednych przeznaczył do zbawienia, a innych na potępienie. Tyle w temacie. Zasadniczo wówczas, jako młody człowiek, raczej przeszedłbym nad tym do porządku dziennego i zajął się czymś innym, ale ta idea nie dawała mi spokoju. Zacząłem się zastanawiać i wykoncypowałem to co zapewne większość ludzi by wykoncypowała w takiej sytuacji, mając tak „przeogromny” zasób danych, jaki ja wtedy miałem – nie ważne jakim jesteś łotrem, to jeśli Bóg przeznaczył cię do zbawienia to będziesz zbawiony, z drugiej strony nie ważne jakbyś się starał, to jeśli Bóg przeznaczył cię na potępienie to będziesz potępiony. Taki koncept najpierw wzbudził we mnie lęk, potem niesmak, by w końcu doprowadzić mnie do tego, abym postanowił w duchu: NIGDY W ŻYCIU! Bóg taki nie jest.
Minęły lata i ten sam Bóg postawił mnie w miejscu publicznej służby ewangelizacyjnej. Wraz z wieloma braćmi i siostrami z różnych zborów w naszym mieście, co tydzień głosiliśmy ewangelię na ulicach. Wielu ludzi przychodziło i odchodziło, wielu przychodziło co tydzień, aby coś zjeść, posłuchać muzyki oraz ewentualnie porozmawiać. W ciągu ponad dwóch lat nie widziałem zbyt wielu nawróceń, więc pomyślałem sobie, że może powinniśmy głosić inaczej ewangelię. Głoszących ewangelię było kilka osób i każdy robił to z innej perspektywy: jedni kładli nacisk na pokutę i nawrócenie, inni na błogosławieństwa, inni na nędze życia człowieka, jeszcze inni na wspaniałość życia z Jezusem itd. Zatem każdy aspekt głoszenia ewangelii, jaki można było sobie wymyślić, był wykorzystywany. Co zatem szło nie tak, że nie mogliśmy osiągnąć tego, co wielu nazywa „przebudzeniem” i czego tak bardzo oczekiwaliśmy.
Zastanawiałem się nad tym i doszedłem do wniosku, że wolna wola człowieka nie jest w pełni niezależna. Wolna wola jest tylko zdolnością człowieka do dokonywania wyborów, w żaden sposób nie wpływa na wybór, którego dokonujemy. Analizując swoje doświadczenia oraz innych osób, doszedłem do wniosku, że nikt jednak na świecie nie podejmuje w pełni wolnych decyzji, to znaczy takich, na które nic nie miałoby wpływu. To czy zdecyduję się na to lub na coś innego jest poddane wielu czynnikom zewnętrznym i wewnętrznym. Czynniki zewnętrzne mogą być różne, ale najważniejsze są czynniki wewnętrzne czyli nasze preferencje, które wyrobiliśmy sobie przez lata, a które stały się częścią naszej natury. Na przykład stajemy przed wyborem czy jechać na wakacje czy zostać w pracy. Czy taki wybór jest w pełni wolny i nie ma żadnych czynników, które by wpływały na wybór? Oczywiście, że są. O wyborze zadecyduje przede wszystkim czy lubię pracować czy nie, czy mój organizm jest zmęczony pracą czy nie, co mi się lepiej opłaca finansowo itd. A jeśli postanowimy jechać na wakacje to gdzie? Czy stać nas na wakacje na Majorce czy pod gruszą, która rośnie za blokiem itp. Zanim więc pojedziemy na wakacje lub nie musimy przebrnąć przez gąszcz „za i przeciw”, które, co byśmy nie powiedzieli, ograniczają wolność wyboru.
Jak to się ma do ewangelizacji? Zacząłem wtedy studiować List do Efezjan. W pierwszym rozdziale listu w wersetach 4 i 5 przeczytałem:
Jak nas wybrał w nim przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed jego obliczem, w miłości. Przeznaczył nas dla siebie ku usynowieniu przez Jezusa Chrystusa, według upodobania swojej woli.
List do Efezjan 1,4-5
Zaraz czy to przypadkiem nie jest to, co ten reformowany kościół, o którym mówił dziennikarz w telewizji, głosi? A zatem jednak Biblia uczy, że Bóg kogoś wybrał i go przeznaczył do usynowienia, a to wszystko w Chrystusie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przeczytałem w 1 liście Piotra 1:18–20 takie słowa:
Wiedząc, że nie tym, co zniszczalne, srebrem lub złotem, zostaliście wykupieni z waszego marnego postępowania, przekazanego przez ojców; lecz drogą krwią Chrystusa jako baranka niewinnego i nieskalanego; przeznaczonego do tego przed założeniem świata, a objawionego w czasach ostatecznych ze względu na was.
1 List Piotra 1,18-20
To był prawdziwy szok! Piotr poinformował wierzących, że zostali wykupieni z grzechu przekazywanego z pokolenia na pokolenie, krwią Chrystusa, który przed założeniem świata, a więc przed tym kiedy pierwszy człowiek mógł zgrzeszyć, został przeznaczony do tego aby stać się ofiarą przebłagalną jako baranek z właśnie z ich powodu.
Nie mogłem odrzucić faktu istnienia wyboru i przeznaczenia, były w Biblii. Żeby się upewnić czytałem i słuchałem wielu przeciwników podwójnej predestynacji, ponieważ nie chciałem i dalej nie chcę trwać w kłamstwie czy fałszywej nauce. Pismo nie uczy nas, odrzucajcie wszystko z czym nie zgadza się wasz pastor, ale „wszystko sprawdzajcie” – zatem na każdym z nas osobiście spoczywa odpowiedzialność za przyjęcie lub odrzucenie fałszywej bądź prawdziwej nauki. Żaden, najbardziej nawet elokwentny przeciwnik tej nauki, nie dostarczył mi ani jednego logicznego, spójnego dowodu, który mógłby mnie przekonać, że pomyliłem się w mojej interpretacji Pisma.
Studiując dalej List do Efezjan znalazłem w nim dwa fragmenty, które rzuciły mocne światło na moje pierwotne pytanie o czynnik, który wpływa na decyzję, że ktoś przyjmuje ewangelię lub nie. Paweł opisując w tych dwóch fragmentach stan człowieka zanim Bóg ożywił go swoją mocą napisał w ten sposób:
I was ożywił, którzy byliście umarli w upadkach i w grzechach, w których niegdyś postępowaliście według zwyczaju tego świata i władcy, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach nieposłuszeństwa. Wśród nich i my wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach naszego ciała, czyniąc to co się podoba ciału i myślom, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni.
List do Efezjan 2,1-3
To wszystko zmienia postać rzeczy. Paweł zwraca się do wierzących i twierdzi, że zanim Bóg ich ożywił byli z natury dziećmi gniewu czyli, że natura czyniła ich obiektem Bożego gniewu, tak jak i inni. Kim są ci inni? Ci, którzy nie są wierzący. Zatem logiczny wniosek jaki możemy z tego wyciągnąć jest taki, że każda osoba na tej planecie, jeśli nie jest ożywiona przez Boga, pozostaje pod gniewem Boga. To samo Paweł napisał w Liście do Rzymian 1:18. Ale dlaczego tak jest? Jaka jest natura osoby, wobec której Bóg pała gniewem?
Kiedy czytamy cytowany przeze mnie fragment Listu do Efezjan, to zasadniczo czytamy opis natury człowieka, który jest obiektem Bożego gniewu. Taki człowiek jest umarły, ale jest umarły nie tylko dlatego, że dokonuje występków i grzeszy, ale też dlatego dokonuje występków i grzeszy, ponieważ jest umarły. Ludzie, których Bóg nie ożywił postępują według zwyczaju tego świata, a więc doskonale odnajdują się w systemie, który jest wrogi wobec Boga. Ponieważ postępują jak świat nakazuje, to de facto postępują zgodnie z wolą ducha, który rządzi i działa w tych, którzy są obiektem gniewu. Jak to jednak jest możliwe? Odpowiedzi udziela sam Pan Jezus zwracając się do niewierzących w niego uczonych w Piśmie tymi słowami:
Wy jesteście z waszego ojca – diabła i chcecie spełniać pożądliwości waszego ojca. On był mordercą od początku i nie został w prawdzie, bo nie ma w nim prawdy. Gdy mówi kłamstwo, mówi od siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ ja mówię prawdę, nie wierzycie mi.
Ewangelia Jana 8,44–45
Zatem każdy kto nie jest ożywiony przez Boga jest tym, przez którego działa duch tego świata, ponieważ ci ludzie chcą spełniać jego wolę, gdyż wybierają kłamstwo, a prawdy znieść nie chcą. Jak wygląda to postępowanie zgodne z wolą diabła, którego mają za ojca? Wracamy do Listu do Efezjan gdzie Paweł wyjaśnia, że takie osoby postępują w pożądliwości swego ciała, czyli innymi słowy chcą spełniać tylko to co sprawia przyjemność ich cielesności. Ale to nie wszystko.
W Ef 4:17–19 Apostoł tak napisał o ludziach, którzy nie są wierzący:
To więc mówię i zaświadczam w Panu, abyście już więcej nie postępowali tak, jak postępują inni poganie w próżności ich umysłu, mając przyćmiony rozum, obcy dla życia Bożego z powodu niewiedzy, która w nich jest, z powodu zatwardziałości ich serca. Oni, stawszy się nieczuli, oddali się rozpuście, dopuszczając się wszelkiej nieczystości z zachłannością.
List do Efezjan 4,17-19
Obraz człowieka, którego Bóg nie ożywił, który zdany jest sam na siebie, jest tragiczny i okropny. Podsumujmy więc to co Słowo Boże ręką Pawła uczy o ludziach, którzy nie zostali ożywieni przez Boga. Są oni pozbawieni życia Bożego, dlatego są martwi, a martwota ta objawia się tym, że występują przeciw Bożemu prawu popełniając grzeszy. Dzieje się tak ponieważ ich umysł jest zaćmiony, pogrążony w ciemności z powodu braku wiedzy czyli prawdy, której też nie chcą znać, a to z kolei jest spowodowane przez ich zatwardziałe serca. To doprowadza takiego człowieka do tego, że zagłusza w sobie głos sumienia przez co jest nieczuły i spełnia tylko to czego pragnie jego ciało. A co najgorsze to taka jest natura człowieka bez Boga, czyli stan opisany przez Pawła jest dla takiego człowieka naturalny.
Stojąc zatem na ulicy i głosząc ewangelie stoję przed właśnie takimi ludźmi. Nie stoję przed ludźmi, którzy z radością przyjmą ewangelię, a przed ludźmi, którzy z radością ją odrzucą. Czy Bóg jest im coś winien? Przecież jak, mówią niektórzy, Bóg powinien działać fair. Kiedy uświadamiam sobie znaczenie tego czego uczy Paweł to mogę śmiało powiedzieć, że tak – jest człowiekowi winien sprawiedliwe potępienie.
Nigdy w życiu – oburzają się niektórzy. Owszem Bóg może odpłacić człowiekowi za jego złe czyny, ale żeby miał przeznaczyć kogoś na potępienie… to już lekka przesada. Ok. To dobry argument, to by było niesprawiedliwe. Zacząłem myśleć i zauważyłem w Biblii pewną prawidłowość, otóż każdy człowiek, który się rodzi, rodzi się śmiertelny, a zatem jest pod panowaniem śmierci. Nawet gdyby nie popełnił żadnego grzechu w całym swoim życiu, nadal umrze, a przecież śmierć jest karą za grzech:
Ale z drzewa poznania dobra i zła jeść nie będziesz, bo tego dnia, kiedy zjesz z niego, na pewno umrzesz.
Księgra Rodzaju 2:17
Śmiertelność jest wyrokiem, który ciąży nad tymi, którzy są winni nieposłuszeństwo swemu Stwórcy. Wynikałoby z tego, że małe dziecko jest winne nieposłuszeństwa Bogu, ale jak, skoro nie zdołało nic uczynić? Z pomocą przychodzi Boże Słowo:
Dlatego, tak jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech – śmierć, tak też na wszystkich ludzi przeszła śmierć, ponieważ wszyscy zgrzeszyli.
List do Rzymian 5,12
Wszyscy zgrzeszyliśmy w Adamie i wraz z nim ponosimy odpowiedzialność za grzech oraz jesteśmy obiektem jego gniewu, i kary.
Dlatego Bóg nie musi okazywać nikomu miłosierdzia, jednak Bóg chce je okazać i z tego powodu wybiera sobie tych, którym chce to miłosierdzie okazać. Ale czy to nie jest nie fair? Dlaczego Bóg jednemu okazuje miłosierdzie, a drugiemu nie? Być może dlatego, że Bóg jest wolny w okazywaniu tego czego chce komu chce? Skoro wszyscy ludzie zasługują na potępienie to czy Bóg nie ma prawa okazać miłosierdzia komu chce?
Mówi bowiem do Mojżesza: Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję. A więc nie zależy to od tego, który chce, ani od tego, który zabiega, ale od Boga, który okazuje miłosierdzie.
List do Rzymian 9:15–16
Pismo Święte uczy nas, że Bóg jest wolny w tym komu okazuje miłosierdzie, a okazanie miłosierdzia nie zależy od tego kto zabiega o miłosierdzie, a od Boga, bo czyni ze swoim to co chce. Gdybym chciał rozdać 10 tysięcy złotych i wyszedł na ulicę po czym wręczył po 100 złotych osobom, które wybrałbym spośród tłumu, to czy ktokolwiek może mi zarzucić, że nie obdarowałem innych? Każdy chyba zakłada, że mogę uczynić ze swoim co chce.
Usłyszałem – czynisz z Boga potwora. Nigdy w życiu – tym razem oburzam się ja. Przedstawiam go takiego jakim widzę w Słowie, które objawił nam wszystkim, a widzę go całkowicie suwerennego nie tylko nad całą rzeczywistością i historią, co niejednokrotnie sam udowodnił, ale widzę go także suwerennego nad każdym człowiekiem i widzę Jego wolność w tym komu co chce okazać, a na koniec widzę także skuteczność tego co chce osiągnąć. Widzę Boga, który jest miłością i miłosierdzie okazuje bez żadnej naszej zasługi oraz widzę Boga, który jest sprawiedliwy, i którego sprawiedliwej karze nic się nie wymknie. Czy taki Bóg jest potworem? Nigdy w życiu. Taki Bóg jest tym kim jest czyli Bogiem.