„Jedną z rzeczy, która najbardziej zaimponowała mi w was, młodych ludziach, jest zdolność do dialogu międzyreligijnego. I to jest bardzo ważne, ponieważ jeśli zaczynasz się kłócić: „Moja religia jest ważniejsza od twojej…”, „Moja jest prawdziwa, twoja nie jest prawdziwa…”. To dokąd to prowadzi? Dokąd? Niech ktoś odpowie, dokąd? [Ktoś odpowiada: „Do zniszczenia”]. Tak to jest. Wszystkie religie są drogami dojścia do Boga. Są – dokonuję porównania – jak różne języki, różne wyrażenia, aby tam dotrzeć. Ale Bóg jest Bogiem dla wszystkich. A ponieważ Bóg jest Bogiem dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. „Ale mój Bóg jest ważniejszy niż twój!”. Czy to prawda? Jest tylko jeden Bóg, a my, nasze religie, są językami, ścieżkami prowadzącymi do Boga. Ktoś jest sikhem, ktoś muzułmaninem, ktoś hinduistą, ktoś chrześcijaninem, ale są to różne ścieżki. Understood?.” Papież Franciszek, Singapur 13.09.2024
„Powiedział do niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz, jakże więc możemy znać drogę? Jezus mu odpowiedział: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze mnie. Gdybyście mnie znali, znalibyście też mego Ojca. I już teraz go znacie, i widzieliście go. Powiedział do niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Jezus mu odpowiedział: Tak długo jestem z wami, a nie poznałeś mnie, Filipie? Kto mnie widzi, widzi i mego Ojca. Jak możesz mówić: Pokaż nam Ojca? Nie wierzysz, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie? Słów, które ja do was mówię, nie mówię od samego siebie, lecz Ojciec, który mieszka we mnie, on dokonuje dzieł. Wierzcie mi, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie. Przynajmniej z powodu samych dzieł wierzcie mi.: Jezus Chrystus – Ew Jana 14:5-11
W zasadzie początek niniejszego tekstu miał wyglądać zupełnie inaczej i zbierałem się do niego powoli szukając materiałów, od kilku tygodni. Przyznaje że po raz pierwszy pomógł mi, paradoksalnie w piątek 13 dnia września 2024 roku, w napisaniu jakiegoś materiału sam papież kościoła obrządku rzymskiego, a sam niniejszy tekst, zmienił się przez to.
Czy jest coś z punktu widzenia czysto ludzkiego w jego wystąpieniu? Nie! W myśl uniwersalizmu, humanizmu, i ekumenii szeroko pojętej jest on jak najbardziej pożądany wyczekiwany i upragniony, ponieważ nie nakłada na człowieka żadnego wysiłku, wręcz przeciwnie, sugeruje, że Bóg dobrodusznie kocha i nie wymaga żadnych zmian. W tym tekście widzimy doskonale próbę inkluzywizmu teologicznego, ale i otwartą drogę do wspólnoty różnych religii i wyznań, swojego rodzaju ekumenie ogarniająca nie tylko to, na czym najbardziej papieżom do tej pory zależało – ekumenie włączają, czyli powrót ogólnie rozumianego protestantyzmu na łono rzymskie, ale także szerzej, ekumenie z niedającymi się pogodzić teologicznie w żaden sposób religiami świata.
Owa myśl o wspólnocie wszystkich ludzi bez względu na wyznanie, religie, filozofie, o wspólnym bogu (nie Bogu!), bez względu na nie powoli zastępuje w polityce zewnętrznej Rzymu jedną, żywą i prawdziwą Ewangelię.
Głoś słowo Boże, nalegaj w porę i nie w porę, upominaj, strofuj i zachęcaj ze wszelką cierpliwością i nauką. Przyjdzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie zniosą, ale zgromadzą sobie nauczycieli według swoich pożądliwości, ponieważ ich uszy świerzbią. I odwrócą uszy od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. Lecz ty bądź czujny we wszystkim, znoś cierpienia, wykonuj dzieło ewangelisty, w pełni dowódź swojej służby. II Tm 4;2-5
Podstawą do tego rodzaju „wspólnoty” była jedna z filozofii pseudoteologicznych które miały za zadanie wzmocnić pozycję kościoła rzymskiego w świecie i otworzyć go na ludzi spoza obrządku rzymskiego, a która została niejako ogłoszona podczas Soboru Watykańskiego II. Mowa tu o tzw anonimowych chrześcijaństwie, którego twórcą i głosicielem został Karl Rahner, skąd inąd jezuita. Zaiste wkład jezuitów w uniwersalizm zbawienia i „ewangelizację” staje się na przestrzeni wieków coraz większy.
Podstawą owego pojęcia, raczej filozoficznego, jak wskażę później jego źródła, niż teologicznego, jest właśnie inkluzywizm teologiczny, który z samej swojej zasady pozwala na włączenie innych, pozachrześcijańskich i pozaobjawieniowych religii i wyznań, nawet tych zupełnie obcych chrześcijaństwu, w zbawczy plan Boga. Logicznym skutkiem takiego podejścia jest coraz dalsze wyparcie się nieomylności i niezmienności Słowa Bożego na rzecz nadrzędnego zastosowania autorytetu kościoła rzymskiego i jego nauki.
Oto, jaką definicję „anonimowego chrześcijanina” proponuje Rahner:
„anonimowy chrześcijanin to człowiek który de facto poprzez wiarę, nadzieję i miłość przyjął w wolności to pełne samoofiarowanie się ze strony Boga, a który jednak, z drugiej strony, nie jest w żadnym stopniu chrześcijaninem, tak na poziomie życia społecznego (na podstawie chrztu i przynależności do Kościoła), jak i na poziomie przedmiotowo obiektywizującej świadomości (na podstawie świadomej wiary chrześcijańskiej, będącej owocem słuchania explicite głoszonej chrześcijańskiej Dobrej Nowiny)” Zaraz później Rahner dopowiada, że „anonimowy chrześcijanin” to „poganin, który po rozpoczęciu chrześcijańskiej misji żyje w stanie łaski Chrystusowej na mocy wiary, nadziei i miłości, ale który jednak nie posiada świadomej wiedzy co do faktu, że jego egzystencja jest ukierunkowana w udzielającej łaski zbawieniu na Jezusa Chrystusa”.
Ten konstrukt rodzi logicznie kilka wniosków – jeśli można przyjąć samoofiarowanie się Boga, to można je również odrzucić, co czyni ofiarę Chrystusa niepełną i niedoskonałą, oraz zaprzecza suwerenności Boga wobec swego stworzenia. Logicznie wnioskując, dalej brnąc na bazie mylnego założenia początkowego, w jaki sposób można przyjąć już, samoofiarowanie się Boga nie stając się jednocześnie chrześcijaninem? Znów logicznie jest to niespójne, pod warunkiem że opieramy się jedynie na Słowie Bożym, a nie na ludzkiej filozofii, nauce i tradycji. Jednak Rahner brnie w to dalej twierdząc, że poganin staje się nieświadomym chrześcijaninem w dodatku przebywając w stanie łaski Chrystusowej. To kłóci się już nie tylko ze Słowem Bożym, ale nawet z dogmatami rzymskimi dotyczącymi przebywania pod łaską jedynie przy konieczności współudziału sakramentów, których udziela kościół rzymski. Mamy zatem tu pewną analogię do współczesnych słów Franciszka, jedna droga obowiązuje rzymskich katolików, inna obowiązuje pogan, którzy nie wiedzą nawet że są „chrześcijanami” ze względu na swoje uczynki.
Tymczasem Słowo Boże inaczej tłumaczy i nie ma w tym miejsca na nieświadomość ofiary Chrystusa, nie ma miejsca na przyjęcie lub odrzucenie, nie ma miejsca na jakąkolwiek anonimowość –
A ten, który bada serca, wie, jaki jest zamysł Ducha, ponieważ według woli Boga wstawia się za świętymi.A wiemy, że wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, to jest tych, którzy są powołani według postanowienia Boga. Tych bowiem, których on przedtem znał, tych też przeznaczył, aby stali się podobni do obrazu jego Syna, żeby on był pierworodny między wieloma braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał, tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych też uwielbił. Cóż więc na to powiemy? Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale wydał go za nas wszystkich, jakże nie miałby z nim darować nam wszystkiego? Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Bóg jest tym, który usprawiedliwia. Któż potępi? Chrystus jest tym, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który też jest po prawicy Boga i wstawia się za nami. Któż nas odłączy od miłości Chrystusa? Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie, czy głód, czy nagość, czy niebezpieczeństwo, czy miecz? Jak jest napisane: Z powodu ciebie przez cały dzień nas zabijają, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale w tym wszystkim całkowicie zwyciężamy przez tego, który nas umiłował. Jestem bowiem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani moce, ani teraźniejsze, ani przyszłe rzeczy; Ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie będzie mogło nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Jezusie Chrystusie, naszym Panu Rz 8:27-39
W ujęciu rzymskim Bóg zbawia wszystkich, zbawienie jest powszechne i dostępne dla każdego kto postępuje zgodnie z wytycznymi kościoła rzymskiego, który ostatecznie jest, poprzez sakramenty szafarzem dostępności zbawienia. W ujęciu rzymskim sama łaska Boża nie wystarczy do zbawienia, jako że ogólnie mówiąc, łaskę udziela się kościołowi jako wspólnocie i dopełnia poprzez uczynki i sakramenty. Ponieważ nieuchronnie prowadzi to do koncepcji zbawienia z uczynków, umożliwia na wprowadzanie doktryn, jeszcze nie dogmatów, które przybliżają do tak rozumianego „chrześcijaństwa” i planu Bożego, pogan, nigdy nie mających nic wspólnego z ewangelią. Jednak wpasowuje się to w ujęcie etyczne i humanistyczne łączące religie i ich wyznawców, bez względu na to czy są świadomym, czy anonimowym „chrześcijaństwem”, gdyż decydują o tym uczynki. Tymczasem słowo Boże podchodzi do tego w sposób który, w ujęciu jednego z soborów, rzuca anathemę na ich autora, którym był święty Paweł –
Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę, i to nie jest z was, jest to dar Boga. Nie z uczynków, aby nikt się nie chlubił. Ef 2:8-9
Ma to swoje dalsze konsekwencje logiczne, skoro nieważne w zasadzie w jakiej tradycji czy religii się tkwi, ponieważ każda prowadzi do zbawienia i do boga, nie jest konieczne głoszenie ewangelii poganom, których same uczynki, oraz wspólne, chociaż nieświadome systemy wartości, czynią ich anonimowymi chrześcijanami
Nadal jednak, zgodnie z jezuickim systemem wartości i dogmatami kościoła rzymskiego, anonimowe chrześcijaństwo, opiera się na inkluzywizmie teologicznym a nie na pluralizmie teologicznym. Różnicę owa postaram się tu krótko wyjaśnić. O ile inkluzywizm zakłada że Bóg włącza w swój zbawczy plan dla świata, inne religie, poprzez praktykowanie niektórych systemów wartości, uczynków, doktryn etc, o tyle pluralizm teologiczny idzie krok dalej i zakłada uznanie równorzędnej wartości wszystkich religii oraz postaw filozoficznych. W praktyce te granice zacierają się, jak widać na przykładzie wykładu papieża Franciszka, ze względu na jeden z bazowych dogmatów kościoła rzymskiego jakim jest właśnie uniwersalizm zbawienia, wyrażony w poglądzie, że „zbawienie otrzymują nie tylko ci, którzy w wyraźny sposób wierzą w Chrystusa i weszli do Kościoła”
Ponieważ podejście wykładane zgodnie ze Słowem Bożym, całkowicie zaprzecza uniwersalizmowi, oraz zbawieniu z uczynków, chciałbym zwrócić uwagę na pewien logiczny efekt podobnego myślenia – doskonała ofiara Chrystusa stała się, jeśli nie zbędną, to przynajmniej podrzędną, wobec woli, decyzji i uczynków człowieka, a sam Kościół, zamiast być Bożym dziełem, powstałym z Jego woli i z Jego upodobania, w który On włącza tych których On sam wybrał, staje się swoistą galerią handlową, w której wzdłuż różnych alejek otwarte są witryny z nazwami różnych religii, wyznań, filozofii, a na środku którego w punkcie głównej informacji, tkwi papież, życzliwie uśmiechający się do przechodzących.
Gdzieś w tym wszystkim, zapomniane przez papieża i zbędne w doktrynie anonimowego chrześcijaństwa są inne drzwi, drzwi z ewangelii Jana
Wtedy Jezus znowu powiedział do nich: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ja jestem drzwiami dla owiec. Wszyscy, ilu ich przede mną przyszło, są złodziejami i bandytami, ale owce ich nie słuchały. Ja jestem drzwiami. Jeśli ktoś wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony; wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pastwisko. Złodziej przychodzi tylko po to, żeby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem, aby miały życie i aby miały je w obfitości. Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz oddaje swoje życie za owce. Ew. J 10:7-11
Czy znajdujemy tu koncepcję obojętności drzwi którymi kieruje suwerenny człowiek swoje kroki do jakiegoś boga, bo na pewno nie Boga? Czy Jezus mówiący do Żydów, mówił tylko do nich, ponieważ wiedział że inne ludy przyjdą swoimi ścieżkami do Jego Ojca, który przygarnie ich według swojego uniwersalnego planu zbawienia? Czy może kontynuując swoją myśl do uczniów, nie wspomniał raczej –
Ja jestem dobrym pasterzem i znam moje owce, a moje mnie znają. Jak mnie zna Ojciec, i ja znam Ojca; i oddaję moje życie za owce. A mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. Również te muszę przyprowadzić i będą słuchać mego głosu, i będzie jedna owczarnia i jeden pasterz. Dlatego Ojciec mnie miłuje, bo ja oddaję swoje życie, aby je znowu wziąć. Nikt mi go nie odbiera, ale ja oddaję je sam z siebie. Mam moc je oddać i mam moc znowu je wziąć. Ten nakaz otrzymałem od mego Ojca. Ew. J 10:14-18
Koncepcja jezuity Rahnera tak naprawdę stała się zatem próbą swoistego kompromisu między przekonaniem o konieczności wiary w Jezusa Chrystusa, by uzyskać zbawienie, a nie dającym się z tym pogodzić uniwersalistycznemu podejściu, o powszechnej, zbawczej woli Boga, którą ciężko wprawdzie uzasadnić biblijnie, ale która wpisuje się w dogmatykę kościoła rzymskiego. Pomija się niejako przy okazji próbę usystematyzowania, zgodnie z odniesieniem do źródła którym jest Słowo Boże, pojęcia samej wiary w Jezusa Chrystusa. Nie ma mowy w założeniach anonimowego chrześcijaństwa, skąd, ani czego w zasadzie dotyczy wiara w Chrystusa.
Rahner w czasie swojej pracy nad anonimowym chrześcijaństwem mówił o konieczności wprowadzenia „nowej koncepcji pierwotnego Objawienia” co doskonale wpisuje się w dogmaty kościoła rzymskiego w którym to kościół jako instytucja stanowić może nadrzędnego weryfikatora i interpretatora Pisma. Według Rahnera, owa nowa koncepcja musiałaby uniknąć „nieprawdopodobnych lub wręcz niemożliwych do przyjęcia opinii z perspektywy antropologii i historii”. Zatem logicznym wydaje się podsumowanie o wprowadzeniu nowej interpretacji dla Ewangelii. Mielibyśmy zatem doczynienia z próbą nowej interpretacji Ewangelii, dokonywanej przez nieomylny kościół rzymski, wskutek zmian zachodzących w społeczeństwach, polityce, kulturze etc. Tymczasem apostoł Paweł jest nieubłagany w swej niezmiennej opinii –
Dziwię się, że tak szybko dajecie się odwieść od tego, który was powołał ku łasce Chrystusa, do innej ewangelii; Która nie jest inną; są tylko pewni ludzie, którzy was niepokoją i chcą wypaczyć ewangelię Chrystusa. Lecz choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba głosił wam ewangelię inną od tej, którą wam głosiliśmy, niech będzie przeklęty. Jak powiedzieliśmy przedtem, tak i teraz znowu mówię: Gdyby wam ktoś głosił ewangelię inną od tej, którą przyjęliście, niech będzie przeklęty. Czy teraz bowiem chcę pozyskać ludzi, czy Boga? Albo czy staram się przypodobać ludziom? Gdybym nadal ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa. A oznajmiam wam, bracia, że głoszona przeze mnie ewangelia nie jest według człowieka. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się jej od człowieka, ale przez objawienie Jezusa Chrystusa. Ga 1:6-12
Jaki cel może przyświecać takiemu działaniu? Oczywiście daje to podwaliny do rozpoczęcia dialogu i współpracy między religijnej i między wyznaniowej. Stanowi to ową próbę przypodobania się ludziom, przed którą ostrzegał Paweł w liście do Galacjan.
Oczywistym jest że Rahner próbował znaleźć fundament dla swojej filozofii w Słowie Bożym. Podstawą jego teorii jest założenie o powszechnej woli zbawczej Boga, urzeczywistnionej we wcieleniu Syna Bożego i odkupieniu człowieka przez Chrystusa. Wskazywał przede wszystkim na dwa fragmenty Nowego Testamentu: Mt 25,31–46 oraz Rz 2,12–16.
Sam Rahner objaśniał ten ustęp następująco: „Wcale nie jest łatwo ujść przed Jezusem Chrystusem. Pewnego dnia bowiem stanie się jasne, że wielu znalazło Go w najmniejszym ze swoich braci, chociaż nie potrafiło nazwać Go po imieniu (…)Człowiek, którego Chrystus jeszcze nie spotkał w świadectwie wyraźnie historycznym i historycznie potwierdzonym, mimo to może go znaleźć w swoim bracie i w miłości do niego, w którym Jezus Chrystus pozwala, żeby go ludzie znajdowali w sposób niejako anonimowy.
Tyle że przecież sam fakt widzenia w drugim człowieku istoty podobnej, bliźniego czy nawet brata, nie może decydować o samym zbawieniu, które z założenia, jako proces jest procesem całkowicie świadomym i zbawiony chrześcijanin w pełni rozumie swoją pozycję w relacji z Bogiem, oraz wartość złożonej przez Chrystusa ofiary. Gdyby idea anonimowego rozpoznawania Chrystusa miała sens, z pewnością znaleźlibyśmy ją w Słowie Bożym jako obowiązującą zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie. W zasadzie niekonieczne nawet było zdarzenie na drodze do Damaszku, jako że Bóg w swej cierpliwości, mógłby ewentualnie czekać aż Paweł zobaczy braci w prześladowanych przez siebie chrześcijanach. Tymczasem Pismo podkreśla intymną relację Boga z wybranym przez Niego do zbawienia stworzeniem. Wybierając owe wersety, Rahner niejako zastawił na samego siebie pułapkę. Owszem wersety owe wspominają o narodach, ale zostały one postawione przed Chrystusem w określonym celu – wybrania owiec i oddzielenia ich od kozłów. Same wersety mają charakter przypowieści, ale ich odbiorcy nie są nieświadomi Chrystusa, jak mówi idea Rahnera, są go jak najbardziej świadomi, natomiast narracja Chrystusa mówi o relacji między ludźmi. Gdyby zbawienie było uniwersalne i ofiarowane każdemu, nie byłoby konieczności oddzielenia owiec od kóz. Dobro bliźniego, jest przez Chrystusa podkreślane, pisze o nim Paweł w liście do Koryntian, ale jednocześnie Słowo Boże wykłada kto jest bliźnim dla chrześcijan.
Z kolei znaczenie Rz 2,12–16 interpretował Rahner w taki oto sposób:
Jeśli się nad tym zastanowić, to nie będzie się uważać dobrych obyczajów pogan za błyskotliwy nałóg, jakoby chodziło o jedynie naturalną dobroć, poprzedzającą zbawienie w Chrystusie; raczej dopuści się pełną możliwość, że chodzi o dobre obyczaje, które niesione łaską Chrystusa, przynoszą wieczne życie. I nie można twierdzić, że dochodzi do tego tylko tam, gdzie człowiek w sposób wyraźny, jako wiedzę wyartykułowaną pojęciowo, ma w świadomości coś z łaski Chrystusa. Jeśli więc spotykamy w swoim otoczeniu człowieka, którego moralne postępowanie wzbudza w nas szacunek, to jest to zapewne ktoś, kto tylko nie wie, że działa w nim moc Boga w Chrystusie.
Tu jest niejako gwóźdź programu – „chodzi o dobre obyczaje, które niesione łaską Chrystusa, przynoszą wieczne życie” zatem rzeczą drugorzędną jest prawda Ewangelii, skoro liczą się przede wszystkim uczynki, co w zasadzie ponownie umniejsza wartość Jego ofiary. W myśl założenia Rahnera moc Boga przejawia się etycznym i moralnym postępowaniem wzbudzającym szacunek. Powstaje pytanie, o jaką etykę i moralność chodzi? Nie tylko kto może decydować co jest pożądane moralnie i etycznie, ale w jaki sposób jest to zależne od aktualnych przesłanek kulturowych, skoro odrzuca się niezmienne Boże objawienie wobec Jego ludu i prawdziwego Kościoła? Odpowiedź jest jedna – nieomylny kościół rzymski, jako szafarz prawdy.
Czy słowa Franciszka, wynikają jedynie z jego przekonań dotyczących konieczności wyjścia Rzymu do ludzi, a co za tym idzie próbie włączenia jak największej ich liczby w zakres jego oddziaływania? Otóż nie do końca, podobną interpretacje wyrwanych z kontekstu fragmentów pisma, postuluje część osób zajmujących się dialogiem chrześcijaństwa z religiami niechrześcijańskimi oraz współczesną kulturą Zachodu, po ustaleniach Soboru Watykańskiego II. Kościół rzymski, mimo instytucjonalnego skostnienia, nie jest jednorodny, a coraz silniejszy staje się nurt który chce reformować go zgodnie z obowiązującymi trendami kulturowymi. Nie ma w tym żadnej próby ewangelizacji, a jedynie próba utrzymania możliwie jak największego wpływu na społeczeństwa, politykę, ekonomię. Skoro chrześcijanin może być anonimowy nie będąc chrześcijaninem w ujęciu biblijnym, to na czym ma polegać misja ewangelizacyjna, skoro samo poznanie Ewangelii nic nie zmienia? Dotyka to nie tylko hiperkalwińskiego założenia że nie ma po co głosić ewangelii, skoro Bóg i tak powoła swojego wybranego, ale także różnego rodzaju denominacji pseudoprotestanckich, które przekręcają Ewangelię, lub zupełnie ją pomijają skupiając się na swoich doznaniach, snach, wizjach, przeczuciach. Stronnictwa liberalne w kościele rzymskich chcą prowadzić go drogą reformowania się według zmiennego nurtu kultury, zamiast reformowania go w kierunku zgodności z niezmiennym Słowem Bożym.
Anonimowe chrześcijaństwo zakłada w swej istocie zatem, że człowiek niewierzący biblijnie, czy też nie będący chrześcijaninem, może dostąpić zbawienia ze względu na uczynki które są w nim dowodem przyjętej łaski Chrystusa. Chrystusa którego nie zna, odrzuca, często brzydzi się ze względu na swoją religię, czy filozofię którą wyznaje.
Chrześcijaństwo nigdy nie jest anonimowe bo opiera się na wspólnocie braci w Kościele. Chrześcijaństwo nigdy nie jest anonimowe, bo opiera się na fundamencie Chrystusa – Boga Żywego, nie jest anonimowe bo ofiara Chrystusa nie była anonimowa. Na koniec nie jest anonimowe bo anonimowość wyklucza odpowiedzialność i nie jest anonimowe bo nie można jednocześnie służyć Bogu i demonom.
Dlatego, moi najmilsi, uciekajcie od bałwochwalstwa. Mówię jak do mądrych. Osądźcie sami to, co mówię. Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest wspólnotą krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czy nie jest wspólnotą ciała Chrystusa? My bowiem, choć liczni, jesteśmy jednym chlebem i jednym ciałem, bo wszyscy jesteśmy uczestnikami jednego chleba. Przypatrzcie się Izraelowi według ciała. Czyż ci, którzy jedzą ofiary, nie są uczestnikami ołtarza? Cóż więc chcę powiedzieć? Że bożek jest czymś albo ofiara składana bożkom czymś jest? Raczej chcę powiedzieć, że to, co poganie ofiarują, demonom ofiarują, a nie Bogu. A nie chciałbym, żebyście mieli społeczność z demonami. Nie możecie pić kielicha Pana i kielicha demonów. Nie możecie być uczestnikami stołu Pana i stołu demonów. Czy będziemy pobudzali Pana do zazdrości? Czy jesteśmy mocniejsi od niego? Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, ale nie wszystko buduje. Niech nikt nie szuka własnego dobra, lecz dobra bliźniego. I Kor 10:14-24
Krystian Wojtkowiak