autor: Bogusław Jasiewicz

Końcówka października jest czasem bardzo mocnej konkurencji między dwiema głównymi religiami, które wyznaje ten naród: rzymskim katolicyzmem oraz sekularyzmem. Wyznawcy tej pierwszej czyszczą groby, kupują zapasy zniczy oraz szykują się na rodzinne wyprawy na groby. Z kolei wyznawcy tej drugiej czyszczą groby, kupują zapasy zniczy oraz szykują się na rodzinne wyprawy na groby, zaraz po tym, jak z racjonalnym uśmiechem poślą swoje dzieci na misję „trick or treat” w równie racjonalny i nie mający nic wspólnego z pogaństwem, dzień Halloween. Zauważyłem jednak nieśmiało prezentującą swoją obecność trzecią drogę – nie mylić z parlamentarnym ugrupowaniem, które nie lubi prostych skrzyżowań. Otóż tą trzecią drogą jest obchodzenie dnia Reformacji, jakby to miało mieć dla Polaków jakieś znaczenie, no może poza mglistym wspomnieniem lekcji historii w szkole.

Dni Reformacji są obchodzone co roku, a celem ich organizatorów jest przypomnienie… właśnie Reformacji. Niestety w kraju, w którym kontrreformacja zajęła miejsca w sercach obywateli jako jedyna słuszna reakcja na zachodnie nowinkarstwo, takie wspominanie Reformacji wydaje się być czysto muzealnym przeżyciem. Jak liczną widownię może mieć program emitowany na drugim kanale telewizji publicznej we wtorek o 6:25 rano? Jakaż to liczna publiczność zajmuje miejsca przed ekranami telewizorów, by akurat w tym czasie obejrzeć i posłuchać co inne opcje chrześcijaństwa, oprócz tej jedynej i słusznej, mogą mieć do zaoferowania? Dodatkowo, czas antenowy mają tylko te denominacje, którym państwo w swoje łaskawości przyznało status kościoła, gdyż w naszym systemie prawnym to państwo z kim chce mieć do czynienia jako kościołem a z kim nie, wszystko to by jak najbardziej ograniczyć konkurencję dla jedynie słusznej opcji chrześcijaństwa. Tak na marginesie, ciekawi mnie czy urzędnicy Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji biorą w tym procesie pod uwagę jakiekolwiek kwalifikacje biblijne dla zdefiniowania pojęcia kościół Chrystusowy?

Odnoszę także wrażenie, że jakiekolwiek publiczne programy o protestantyzmie w Polsce są chyba najlepszym narzędziem współczesnej kontrreformacji. To co przedstawiają te programy to obraz alternatywnego dla Kościoła Rzymskokatolickiego chrześcijaństwa, niestety ta alternatywa wyrasta z niewłaściwych korzeni. Reformacja wskazywała na inność ewangelii głoszonej przez Rzym, to było źródło, które pchnęło Marcina Lutra do działania. Dzisiaj ta protestancka inność od Rzymu kojarzy się głównie z obyczajowością oraz moralnością. Gdybym był rzymskim katolikiem to, przez pryzmat polskiego protestantyzmu głównego nurtu, postrzegałbym Reformację jako przyczynę wszelkiego zła, której należy ze wszech miar unikać. Jakiekolwiek liczenie na to, że liberalizm pozyska kogokolwiek, to marzenia kurczaka w rosole, że jutro sobie pobiega. Liberalizm również nie jest atrakcyjny dla sekularyzmu. To przerabianie chrześcijaństwa na coś bardziej podobnego do świata nie sprawia na przedstawicielach tego nurtu żadnego wrażenia, może oprócz klasycznego już „good job”, jako reakcji na fakt, że ten czy inny zbór nie ma już za wiele wspólnego z chrześcijańską ortodoksją.

Nie mam nic przeciwko edukacji, kształceniu tych, którzy mają być przywódcami. Nie tylko, że nie mam nic przeciwko, to jeszcze jestem bardzo za, ale skupienie się tylko na nich jest błędem, który drogo kosztował Reformację w Polsce XVI wieku. Można się naśmiewać z wiejskich parafialnych odpustów, ale to one wygrywają ludzkie serca dla kontreformacji. Elity kościelne mogą słuchać Bacha, Beethovena i Mozarta ile chcą, mogą roztrząsać teologię Bartha, Kalwina czy Melanchtona, ale ludzie pod strzechami słuchają Disco Polo. Dopóki sola gratia, sola fide oraz sola Scriptura nie dotrą pod strzechy, do uszu przeciętnego polskiego zjadacza chleba, to Reformacja pozostanie w tym kraju szesnastowiecznym skansenem, który odwiedzamy raz w roku i który nie ma żadnego realnego wpływu na codzienność w tym kraju. Nie pomogą żadne naukowe debaty, ani prezentacje opasłych tomów w biliotekach, dopóki z kazalnic nie popłyną słowa, które w sposób jasny i jednoznaczny będą zwracać uwagę na Bożą chwałę, a nie ludzkie wywyższenie i dobrobyt.

Dzisiejsi przywódcy kościoła powinni zwrócić uwagę na ten sam fakt, na który zwrócili uwagę Luter, Kalwin, Zwingli i wielu, wielu innych. Kościół na zachodzie potrzebuje reformy, gdyż za daleko odszedł od Bożego objawienia w kierunku wytworzonych przez siebie tradycji i nie dotyczy to tylko rzymskiego katolicyzmu czy wschodniego prawosławia, ale również wielu historycznych kościołów protestanckich. Reformacja to nie tylko konkretny moment w historii tego świata, to nie tylko wydarzenie przybicia 95 tez do drzwi kościoła w Wittenberdze, które staramy się wspominać niczym nową Pięćdziesiątnicę. Refomacja powinna być przede wszystkim motywacją do działania, do poznawania, do zrozumienia oraz do dzielenia się z innymi ewangelią, która nie wskazuje na instytucję kościoła, a ukazuje doskonałe, wynikające z łaski, działanie Boga. Reformacja to dzieło Boże, które ma odmieniać oblicze kościoła. Z okazji Dnia Reformacji życzę tym wszystkim, którzy w jakiś sposób utożsamiają się z Reformacją, aby byli dobrymi reformatorami.

Bogusław Jasiewicz

By Bogusław Jasiewicz

Założyciel służby Łaską Zbawieni, prowadzący cykliczny program Reformelia na YT, prezes Teologicznego Towarzystwa Reformowanego 1689 oraz pastor Reformowanego Zboru Baptystów Łaska w Gorzowie Wielkopolskim. Autor książek Jedna łaska pięć prawd. Biblijna perspektywa łaski oraz Według upodobania swojej woli. Biblijne filary Bożej suwerenności i ludzkiej odpowiedzialności. Autor artykułów na portalu reformowani1689.pl, a prywatnie mąż Angeliki.