Często zdarza mi się usłyszeć pewne słowa. Pewne słowa, stwierdzenia, że reformowani nie mają serca do innych ludzi. Że bardziej w ich działalności widać straszenie, niż miłosierdzie. Pewnie w jakimś stopniu trzeba tutaj przyznać rację. Pewnie nie raz napisałem coś, co mogło sprawić wrażenie czegoś bardzo ostrego, mało zachęcającego, w tonie oskarżycielskim. Pewnie nie raz tak pisałem. Pytanie z czego to wynika?
Czy są to osobiste pobudki, osobisty żal do pewnej grupy ludzi, nienawiść w sercu czy brak miłości wobec innych? Przyznam się szczerze, że pewnie nie raz coś napisałem pod wpływem wydarzeń które na mnie wpłynęły. Jest to jednak niewielki procent całych moich prac, który jest pewnym wkładem, doświadczeniem, czy badaniem które biorę pod uwagę jako dodatkowe źródło – czyli ludzie odczucia/emocje.
Często jednak słyszę, że reformowani czy cesacjonisci, albo straszą okrutnym Bogiem, albo odbierają chwałę Duchowi Świętemu.
Zacznę może od Boga Ojca.
Często przedstawiany na różnych malowidłach jako starszy pan z brodą. Starszy tzn. taki który może cierpieć na zaniki pamięci, problemy zdrowotne związane z odmowa posłuszeństwa przez kolejne członki ciała. Taki obraz przeważnie kreuje się w świecie. Boga jako staruszka. W gronie ewangelicznych chrześcijan, mam wrażenie że Ojciec jest całkowicie marginalizowany. Praktycznie nie widzę o Nim nigdzie wzmianki. Czasami o Nim usłyszymy, gdy z ambony jest kazanie ze Starego Testamentu.
Zapominamy często o pewnych faktach.
- Bóg Starego Testamentu jest Bogiem obietnicy
- Jest Bogiem, który dotrzymuje słowa
- Jest Bogiem surowym
- Jest Bogiem, który tworzy i niszczy
- Jest Bogiem, który daje życie i odbiera
- Jest suwerenem, który dokonuje własnych wyborów
- Jest Bogiem, który wystawia na próby
- Jest Bogiem, który nagradza i karci
- Jest Bogiem, który kocha i nienawidzi
- Jest Bogiem zazdrosnym i miłosiernym
Mam wrażenie, że często o tym zapominamy. Z tych 10 punktów jasno wynika, jaką naturę ma nasz Ojciec w niebie. Czy jest to obraz staruszka z siwą broda? Czy może obraz Boga który dokonuje wyborów, niezależnie od woli człowieka. Można powiedzieć „Tyran”. Bardzo często spotykane określenie w środowiskach ludzi nie tylko niewierzących, ale w środowiskach ludzi walczących z Bogiem, którzy za wszelką cenę chcieli by sprowadzić Boga do poziomu człowieka i osadzić Go za Jego czyny.
Te 10 punktów pokazuje nam jeden obraz, który możemy przedstawiać w formie jednego słowa – suweren. Suweren ma prawo zrobić co mu się podoba, bo to dzięki Niemu wszystko powstało.
Jezus Chrystus – Syn
Ogólnie w świecie przedstawiany jako męczennik. Sprawiedliwy który zginął na krzyżu. Możliwe, że za mój grzech, a możliwe że dlatego, ponieważ miał wielkie idee za które przyszło Mu oddać życie. W środowiskach ewangelicznych przedstawiamy jako Syn Boga Ojca. Baranek który został złożony w ofierze. Dzięki Jego ofierze, zostały nam odpuszczone grzechy. Przyszedł na świat, głosił ewangelię za którą przyszło mu umrzeć. Jedyny pośrednik do Boga. Siedzi po Jego prawicy. Jest to bardzo krótki opis naszego Pana, który wziął na siebie nasze grzechy. Wziął kielich od Ojca. Umarł za nas, abyśmy mogli żyć. Kościoły ewangeliczne dziś powinny być chrystocentryczne, co oznacza, że w centrum uwielbienia powinien być Syn – nikt inny. To Syn jest drogą do Ojca i tylko przez Niego możemy być zbawieni.
Duch Święty
Jako zesłany pocieszyciel, który ma za zadanie kształtować nas na wzór Jezusa Chrystusa. Jego główną rolą, jest aby uświadamiać nas o naszej grzeczności, zmieniać nas na podobieństwo Syna, pomoc przy interpretacji Słowa Bożego. Duch Święty ma działać w człowieku do samego końca jego ziemskiej wędrówki. Reformowani sa kojarzeni (mylnie) z osobami, które nie maja w sobie miłości do bliźniego, nie ma w nich radości.
Dlaczego reformowani są tacy „źli”? Prawda jest taka, że jest to ocena bardzo krzywdząca, przyznawana przez środowiska, które w sposób – delikatnie mówiąc – łagodny podchodzą do Słowa i relacji z Bogiem. Śmiem twierdzić że reformowani to jedni z nielicznych, którzy głoszą:
- Niezmienna naturę Boga
- Suwerenność Boga
- Chwałę i cześć Bogu
- Szacunek dla Boga
- Upamiętanie od grzechu
Ktoś powie – to samo głosi się w innych środowiskach ewangelicznych. Śmiem twierdzić że nie. To co różni te środowiska to
Oddanie Bogu pełnię władzy
- jedna strona uważa, że ma prawo decyzji
- druga strona uważa, że to Bóg decyduje
- Szacunek względem Boga
- jedna strona uważa, że szacunek można okazywać poprzez (dosłownie) zezwierzęcenie
- druga strona uważa, że szacunek można okazać poprzez bojaźń Bożą
Biblia jako wykładnia
- jedni uważają, że relacja powinna być przed doktryną
- drudzy uważają, że doktryna powinna być na pierwszym miejscu i na jej podstawie budowana relacja
Z tych trzech powyższych punktów, skupię się na tym, który powoduje pewne niezrozumienie. Czyli albo doktryna, albo relacja (błędnie rozumiane jako doktryna lub miłość). Należy pamiętać, że naszym nadrzędnym celem jako chrześcijan jest głoszenie Słowa Bożego. Jest przekonywanie innych o tym, że Jezus Chrystus jest naszym Panem, że oddał swoje życie za nas na krzyżu, po to abyśmy mogli żyć. Wszyscy się do tego stopnia zgadzamy. Powiem więcej, do tego stopnia zgadzają się z nami:
- Katolicy
- Prawosławni
- Adwentyści
- Zielonoświątkowcy
- Baptyści
- Wolni
- Inni protestanci
Jako nowonarodzeni z wody i z Ducha, każdy z nas odrzuci pierwszą i drugą grupę. Pozostają nam protestanci. Pytanie zasadnicze: Dlaczego nie może być jednego nurtu protestanckiego? Dlaczego musimy się dzielić na denominacje? Dlaczego zamiast skupić się na głównym celu (ewangelizacji) dzielimy się?
Powód jest prosty – doktryna.
Ktoś powie: dobrze, ale doktryna nie zastąpi miłości.
Przyznaje, doktryna nie powinna zastępować miłości i szacunku.
Ale jeżeli tak jest, to dlaczego w imię miłości i relacji – mając na uwadze ogólne dobro i jedyny cel jakim jest ewangelizacja – nie działamy razem? Dlaczego idąc do zboru charyzmatycznego nie potrafimy myśleć o miłości, szacunku i ewangelizacji? Dlaczego w tym przypadku nie potrafimy postawić miłości/relacji ponad wszystko? Ponieważ doktryna się nie zgadza. Miłość, szacunek i relacja nie zdziałają nic, jeżeli w danym miejscu nie jest głoszone – nie Słowo Boże – ale NIEZMIENNE Słowo Boże.
To jest zasadnicza różnica. To jest przyczyna dla której nie potrafimy postawić relacji ponad Biblię. Chcielibyśmy jak to robi świat (sprowadza Boga do roli człowieka, po to aby Go osądzić), ocenić i dopasować wszystko do naszej perspektywy. Ale dzięki Bogu – mamy Ducha Bożego, który nie pozwala nam zastąpić Słowa – relacją i miłością.
Miłość i relacja, muszą i wypływają wprost ze Słowa Bożego. To Słowo jest wykładnią i podstawą tego w jakim kościele jesteśmy, czy w jakiej grupie domowej się znajdujemy. To nie ludzie nas tam trzymają (nie powinni), ale Słowo, które jest niezmienne i głoszone takie jakim jest.
Reformowani stoją na straży, aby głoszone Słowo było zachowane. Aby nie było nadinterpretacji, aby nie było wczytywania do Słowa czegoś, czego tam nie ma. Traktują Słowo, jako JEDYNY głos od Boga, a nie jako dodatek do tradycji, czy dodatek do nowych objawień. Reformowani zachowują niezmienną spuściznę po naukach Jezusa Chrystusa i Apostołów. Przez to wiec często jest im zarzucane, właśnie brak miłości (bo stawiają doktrynę ponad relacje, co sami robimy), bo nie pozwalają Duchowi Świętemu działać (w sposób, który propagują dziś środowiska charyzmatyczne), bo nawołują do pokuty i nawrócenia (nie opowiadają miłych historii).
Reformowani wyszli z założenia, że najważniejszy jest cel i nowa ojczyzna. Nie liczy się dla nich to co ludzie powiedzą, jak ich ocenią. Najważniejsze są dla nich dwa punkty:
Głosić NIEZMIENNE Słowo Boże
Właśnie dlatego, często nazywa się ich pysznymi, ze względu na ich wiedzę odnośnie Słowa i jasne przedstawienie prawdy opinii publicznej. Prawda jest jednak taka, że gdyby nie głoszone Słowo (niezmienne) mogliby liczyć na rzeszę przyjaciół, pełne kościoły i zadowolonych wiernych. Ale nie o to chodzi w głoszeniu. Głoszenie Słowa to wołanie do ludzi, aby odwrócili się od grzechu, pokutowali, nawrócili się – po to, aby zyskali życie wieczne.
Nie ważny jest koszt i utrata dobrego imienia, czy przyjaciół. Liczy się aby głosić innym prawdę, która pozwoli im przyjść do Ojca.