Jaki jest Kościół? Jakim go widzimy?
Nasze spojrzenie na widzialną wspólnotę wierzących ma zasadnicze znaczenie w naszym duchowym życiu. Być może nawet się nie zastanawiamy nad tym głębiej, niemniej to jak widzimy kościół, jakie są nasze oczekiwania względem widzialnej wspólnoty wierzących, wpływa na nasze emocje, decyzje, relacje z innymi wierzącymi.
Pamiętam jak dziś, jakie jaki obraz kościoła rysował się w mojej głowie. Świeżo nawrócony, z niezdrową wręcz zachłannością połykający treści Słowa Bożego, zatopiony w nauczaniu mistrza, Jezusa oraz oczarowany opisami życia pierwszego kościoła, które odkrywałem z księgo Dziejów Apostolskich. Kościół mienił mi się jako miejsce, w którym są ludzie święci /czytaj bezgrzeszni wręcz/. Widziałem kościół, gdzie wszyscy kochają Pana Jezusa, nauczanie jest zawsze zdrowe /znaczy takie jak ja w danej chwili miałem poglądy/, a wzajemna troska i staranie wręcz wylewa się z przepełnionych miłością braterska serc.
Fragment, który najlepiej oddaje mój ówczesny stan umysłu jest zawarty w DzA. 2:44-47
Właśnie takiego kościoła oczekiwałem. Taki kościół był wymalowany w moim umyśle i takim chciałem widzieć go w rzeczywistości, w której się znalazłem. Jednakże rzeczywistość okazała się być inna i jak na złość im bardziej pragnąłem dopasować ją do moich wyobrażeń, tym bardziej oddalała się od mojego ideału. W czym był problem? Otóż przede wszystkim sam zacząłem coraz wyraźniej dostrzegać w sobie tak wiele rozbieżność z tym co jest zapisane w Słowie, że wprowadzało mnie to w rozgoryczenie. Oczywiście również życie wśród innych wierzących zaowocowało obserwacjami, iż nie są tacy jak ci z zacytowanego powyżej fragmentu.
Dlaczego? Dlaczego kościół nie jest taki jaki chcielibyśmy aby był?! Przecież nasze oczekiwania są zbudowane na treści Słowa Bożego!
Czy faktycznie? Czy rzeczywiście wizja kościoła jaką miałem jest biblijną perspektywą? Z biegiem czasu zrozumiałem, że zostałem oszukany… a może raczej oszukiwałem sam siebie.
Myślę, że wielu z nas dzisiaj tak samo oszukuje samych siebie i tkwi w swoich wyobrażeniach, bojąc się czy też nawet nie chcąc się zbliżyć do zgromadzenia wierzących. Wegetujemy w stanie wolnych elektronów i oczywiście to wszystko z świętym usprawiedliwieniem pochodzącym z naszego poznania Słowa.
Rzecz w tym, że często nasze poznanie jest oparte nie na rzeczywistym wyrazie Bożej woli, lecz na naszym błędnym jej zrozumieniu.
Jeśli przyjrzymy się nieco uważniej treści samego tylko Nowego Testamentu, oczywiście pod kątem omawianego tematu, odkryjemy, że Bóg nakreślił nam dwa obrazy kościoła. Na potrzeby tego rozważania nazwę je: Niebiańskim i ziemskim.
Ten niebiański, zawiera się w wszelkich prawdach, które oznajmiają nam kim jesteśmy w Chrystusie
i dzięki Chrystusowi.
Ten ziemski zaś obraz, ukazuje nam rzeczywistość kościoła funkcjonującego tutaj na ziemi.
I cóż możemy zobaczyć? Poza wspomnianym opisem z Dziejów Apostolskich, czytamy o grzechach
w których żyją i nie pokutują całe społeczności /patrz case-Koryntianie/, o nieporządku podczas wspólnych zgromadzeń, o waśniach i sporach, o kłótniach walkach i „pożeraniu” się nawzajem przez wierzących. Do tego wszystkiego dochodzą fałszywi braci, fałszywi nauczyciele, fałszywi prorocy, fałszywe nauki.
Tak jest! Większa cześć listów są odpowiedzią na panoszący się grzech, nieporządek i zwiedzenia
w kościele.
Jeden z braci ówcześnie żyjących, młody wiekiem, lecz wielce obdarzony gorącym sercem dla Pana, Tymoteusz, był uczestnikiem tego wszystkiego i w swojej służbie musiał się z tym borykać . Wobec tych wszystkich okoliczności ten Boży sługa nie pozostawał oczywiście obojętny, lecz odcisnęły one na nim swoje piętno.
Paweł kierując słowa do swego umiłowanego „syna w wierze” podnosił go na duchu i zachęcał by rozpalił w sobie na nowo ten ogień służby, do której został powołany. Pisał tak, gdyż Tymoteusz znalazł się w ogniu doświadczenia, jaki go palił, pełniąc posługę w Efeskim kościele, w którym pojawiły się wilki wraz ze swoimi bezbożnymi hordami.
Zaistniała sytuacja nie była czymś niespodziewanym w świetle Bożego Słowa.
W DzAp.20:28-30, Duch Święty przez usta apostoła Pawła zapowiedział taki stan rzeczy:
Niedługo potem realność tych słów stała się rzeczywistością, w której usługiwał Tymoteusz.
Treść obu listów do Tymoteusza dostarcza wiele informacji na temat duchowego stanu ówczesnej społeczności efeskiej. Poza nieporządkiem, grzechami, zbór był targany przez fałszywych nauczycieli oraz fałszywych braci. Braci, którzy w swoich oczach uchodzili za pobożnych i duchowych, niemniej zweryfikowani w świetle ewangelii, okazywali się zwykłymi łgarzami i bezbożnikami.
I właśnie w takim towarzystwie przyszło się usługiwać Tymoteuszowi. I dlatego też tez Paweł napisał:
Powyższy fragment, poddany nieco wnikliwszej analizie, ukazuje, że Paweł pisze o ludziach, którzy są w kościele. Warte podkreślenia jest w tym momencie, że są to ludzie, którzy żyją w społeczności wierzących, lecz tak naprawdę, są jedynie pozerami, udającymi pobożnych.
Kontynuując lekturę 2 listu do Tymoteusza, dochodzimy do 4 rozdziału, w którym czytamy:
I znowu. Jest tutaj mowa o ludziach którzy mienią się, uważają się za wierzących.
Na podstawie jedynie tych nielicznych fragmentów, możemy dostrzec, że Pismo Święte rysuje dość niezwykły obraz społeczności wierzących. Jak widzimy, mają one cechować się odstępstwem, nieprawością, samolubstwem… tak ogólnie rzecz ujmując: mają się charakteryzować ludźmi, którzy przybierają jedynie pozór pobożność, lecz ich życie jest zaprzeczeniem jej mocy.
Co prawda Słowo Boże nie daje nam szczegółowych liczb, w jakim procencie kościół będzie zawładnięty przez tę grupę ludzi, niemniej możemy zobaczyć, ze ich wpływ na społeczności będzie znaczący, jeśli nie powiedzieć decydujący. Bo czymże jest prorocze słowo Pawła, które czytając, ukazuje nam, iż z powodu nienawiści do prawdy, „wierzący” odrzucą Bożych nauczycieli i powołają dla siebie takich, którzy będą mówili co im miłe? Czymże jest, jeśli nie ukazaniem ogromnego wpływu tych pozerów pobożności na codzienność funkcjonowania kościoła?!
Dziś owoc tych zmian jest bardzo widoczny. Chyba największy wykwit, /poza odstępstwem w pierwszych wiekach, którego widzialnym owocem jest KR i Prawosławie/, intensyfikację działań fałszywie pobożnych ludzi, możemy zaobserwować mniej więcej od połowy IXX wieku. To właśnie w tamtym czasie rozpoczął się marsz fałszywych braci i nauk: Adwentyści, Mormoni, Badacze Pisma Świętego, „Boży mężowie i kobiety” z ruchu uzdrowieńczego i ewangelii sukcesu, ruch zielonoświątkowy i dziesiątki jego odmian. Sekty te, wdarły się na niwę kościoła i zaczęły krok po kroku zdobywać pole, dominując i wyrastać jak kąkol ponad Pańską pszenicę. W międzyczasie w pejzaż kościoła zaczęły wzrastać różne odmiany okultyzmu, by w końcówce zasiać i pozwolić bujnie rozkwitać ruchowi ekumenizmu oraz psychologii.
Kończąc, nie chciałbym zostawiać was jedynie z powyższymi przemyśleniami. Chciałbym zwrócić uwagę, że mamy w Biblii zachętę do tego aby nie upadać na, duchu, lecz wiernie trwać w ewangelii nie ulegając trendom, modom i cielesnym zmianom jakie zachodzą w naszych społecznościach.
Chciałbym również abyśmy zweryfikowali swój obraz kościoła i spojrzeli na jego kształt
z perspektywy Słowa Bożego. To naprawdę pozwoli uniknąć nam wielu rozczarowań, rozgoryczeń,
a też może wyzwolić nas z pułapki „jednoosobowego kościoła”, jaki tworzymy na podstawie naszych nierealnych a, co najważniejsze niebiblijnych oczekiwań wobec społeczności wierzących.
Oczywiście nie możemy rezygnować z dążności, aby społeczność, a przede wszystkim nas samych, przemieniać i podporządkowywać pod posłuszeństwo Słowu, ale musimy mieć cierpliwość i wyrozumiałość względem innych. Musimy pamiętać, że nie znajdziemy nigdy takiej społeczność, w której zawsze wszystko będzie idealnie i wspaniałe. Ale nie możemy oczywiście tolerować jawnego grzechu i odstępstwa.
Także bracia i siostry, nie upadajmy na duchu, poddajmy się Słowu i jego mocy i dążmy do społeczności z innymi, by móc budować siebie oraz innych, takim wzrostem jaki Bóg chce aby kościół był budowany.